AKTUALNOŚCI

Aktualności

/ Polska

Mike O’Brien wspomina Marka Podstolskiego

Piątego kwietnia odszedł Marek Podstolski, wielki pasjonat i popularyzator golfa. W latach 2003-2012 pełnił funkcję Prezesa Stowarzyszenia Instruktorów Golfa PGA Polska, nadając zupełnie nowe oblicze kierowanej przez siebie instytucji.

W tym czasie wdrożony został program szkolenia PGA Polska, a pierwsi polscy zawodowcy ukończyli 3-letni kurs, otrzymując tytuły profesjonalnych instruktorów i trenerów. W październiku 2010 roku PGA’s of Europe, zrzeszające 34 organizacje krajowe i 12 tysięcy członków na całym kontynencie, nadał PGA Polska status Fully Aproved PGAs of Europe. Dla uczczenia pamięci swojego wieloletniego Prezesa, zarząd PGA Polska ustanawia Nagrodę Imienia Marka Podstolskiego, którą honorować będzie osoby, wyróżniające się wybitnymi osiągnięciami na rzecz Stowarzyszenia.

O tym jak pamięta Marka, opowiada Mike O’Brien – twórca programu szkoleniowego PGA Polska, doceniony prestiżową nagrodą  PGAs’ of Europe 5-Star Award.

***

Porozmawiajmy o Marku. Znałeś go chyba dosyć dobrze.

Tak, mieliśmy bardzo dobre relacje. Blisko współpracowaliśmy ze sobą w Stowarzyszeniu Instruktorów Golfa. To w PGA Polska tak naprawdę go poznałem. Przedtem spotkałem go raz w Postołowie, kiedy przyjechał zagrać. To było kilka lat przed tym, kiedy obejmował funkcję Prezesa PGA Polska.

Odeszła osoba z wielkim wkładem w rozwój polskiego golfa, a zwłaszcza PGA Polska. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, jak dużo zrobił  w tej dziedzinie. 

O tak, dodałbym też jego wielki wkład w promowanie golfa w Polsce. Tak naprawdę od momentu, kiedy został Prezesem wszystko zaczęło się ruszać w PGA Polska. Jeśli dobrze pamiętam, kandydatura Marka zaproponowana została przez Marcina Stelmasiaka. Zaraz po objęciu prezesury, chyba pod koniec września, mieliśmy wyjazd na Kongres PGAs of Europe, który odbywał się na początku grudnia. Musieliśmy się do tego odpowiednio przygotować. Marek zaraz po objęciu funkcji zadał mi pytanie, czy byłbym zainteresowany wejściem do zarządu. Odpowiedziałem, że tak, ale tylko jeśli będę zajmować się szkoleniem, ponieważ to jest jedyny temat, który tak naprawdę mnie interesuje. Wiedziałem, że nie nadaję się do organizacji turniejów, czy pracy w marketingu. Wiedziałem też, że mogę być przydatny w przygotowaniu programów szkoleniowych, w sytuacji gdzie wcześniej w zasadzie nic nie było w tej dziedzinie zrobione. Wtedy każdy kto miał przydzieloną jakąś rolę, był w zarządzie PGA Polska. Właśnie w takich okolicznościach zacząłem blisko współpracować z Markiem.

Pamiętasz więcej szczegółów z tego spotkania w Postołowie?

Widziałem go wtedy w klubie kilka razy. Trochę porozmawialiśmy. Wiedziałem, że to jest Polak, który mieszka za granicą i że gra na co dzień na polu Jacka Nicklausa w Kolonii. Pamiętam, że potem kiedy Marcin Stelmasiak mówił mi, że ma świetnego kandydata na prezesa, to kojarzyłem Marka z tym pierwszym spotkaniem. Warto tutaj wspomnieć jego bardzo ujmującą cechę – Marka zawsze się pamiętało. On taki właśnie był. Na każdej konferencji, na każdym spotkaniu, zawsze był na tyle przebojowy, na tyle odważny, że rozmawiał tak naprawdę z każdym. Zawsze był tak sympatyczny, otwarty i ciekawy, że ludzie go po prostu pamiętali. Oprócz tego był ujmujący i wesoły. Rzucało się w oczy to, jak fajną parę tworzyli z Ewą, która często towarzyszyła mu na kongresach. Zawsze bardzo sympatycznie było w ich towarzystwie.

 Wiem, że znasz ich mnóstwo, może opowiesz jakąś anegdotę o Marku?

Na pewno mam kilka  dobrych opowieści. Tą pamiętam bardzo dobrze i zawsze wspominam z uśmiechem. Marek dużo wtedy palił. Kiedy polecieliśmy na Kongres PGAs of Europe, właśnie pojawiły się pierwsze papierosy elektroniczne. W dniu kongresu wszyscy stawiliśmy się w eleganckich garniturach w hotelu, gdzie miało się odbyć uroczyste otwarcie. Oczywiście cały hotel oznakowany był zakazami palenia. Pełno było drużyn, delegatów, a Marek nie był najwyższym z uczestników. W pewnym momencie straciliśmy go z pola widzenia, a chcieliśmy stanąć wszyscy obok siebie na oficjalnym przywitaniu. Zgubiliśmy go w tłumie i próbowaliśmy wypatrzyć. Nagle zobaczyliśmy, że ze środka sali unosi się dym. Oczywiście był tam Marek i palił swój pionierski elektroniczny papieros. W dodatku jak to on, nie był gdzieś na uboczu, ale stał z tym papierosem przed wszystkimi, w pierwszym rzędzie, tak że wiedzieliśmy dokładnie gdzie jest, mimo że jego samego nie widzieliśmy. Mogliśmy tylko zlokalizować chmurę dymu.

Jaki był stosunek Marka do PGA Polska. Jak mocno był zaangażowany w swoją działalność?

Marek był niesamowicie dumny z tego, że golf był w Polsce, że się rozwijamy, że jest Prezesem PGA Polska. Trafił do organizacji dlatego, że na jego polu w Niemczech rozgrywany był turniej zawodowy, a mieszkając wcześniej w Anglii również miał styczność z golfem. On kochał zawodowego golfa, miał z nim dużo do czynienia i bardzo go doceniał. Świetnie rozumiał jaki wpływ na rozwój mają trenerzy i zawodowcy grający w turniejach. Był bardzo dumny z tego, że był związany z naszą organizacją. Był świetnym promotorem Stowarzyszenia, zwłaszcza za granicą. Gdziekolwiek nie byliśmy, wszyscy wiedzieli o tym, że golf jest w Polsce i jaka jest u nas sytuacja. Na każdym spotkaniu zawsze zabierał głos. Dzięki niemu byliśmy pierwszym PGA, które przygotowywało własne broszury i materiały na kongresy. Był w tym świetny. Oczywiście we wszystkim pomagała mu Ewa Podstolska. Ona też pomagała mi w tłumaczeniu z angielskiego na polski programów szkoleniowych. Bardzo nas wspierała. Na tych wyjazdach Marek i Ewa mieli świetny kontakt ze wszystkimi  najważniejszymi i najbardziej znanymi osobami. O ile ja jestem trochę nieśmiały, Marek był całkowitym przeciwieństwem. Z miejsca podchodził do każdego, przedstawiał się i jeszcze ciągnął nas za sobą. Dzięki niemu my też poznawaliśmy wszystkich tych ludzi. To dzięki Markowi, Ewie i kontaktom, które zdobyli na kongresach, dostaliśmy bardzo znaczące dofinansowanie z Ryder Cup European Development Trust, który finansował  nasze wyjazdy na kongresy i przyjazdy do Polski zagranicznych trenerów. Również dofinansowanie dla Polski z R&A było po części dzięki Markowi. To dzięki niemu świat golfa wiedział, że coś dzieje się w Polsce. Tym, który machał polską flagą najmocniej był właśnie Marek.

 Skąd Marek miał takie znajomości, między innymi znał Jacka Nicklausa?

Nicklaus budował pole w Gut Lärchenhof i Marek był tam członkiem. Znając Marka, nie było mowy, żeby Jack Nicklaus przyjechał na pole i nie poznał tam Marka. Poza tym, kiedy organizowano tam turnieje zawodowe, przede wszystkim Linde German Masters, to Marek tam był i poznał wszystkich, w tym Bernharda Langera, czy też osoby z władz European Tour i Challenge Tour. Ze strony trenerskiej z kolei, najważniejszych trenerów i działaczy poznał na kongresach PGAs of Europe. Za każdym razem jak wracałem potem na te kongresy, wszyscy zawsze pytali o niego i zawsze mile go wspominali.

Jak współpracowałeś z Markiem, jak to wspominasz?

Nasze pierwsze rozmowy były od razu po tym, jak został wybrany na Prezesa PGA Polska. Od tego czasu miałem tak naprawdę tylko dwa miesiące, żeby stworzyć ramowy program nauczania na kongres w Hiszpanii. Pamiętam jak surowe przyjęcie nam zgotowano. Powodem było to, że PGAs of Europe wcześniej wielokrotnie miało obiecane ze strony polskiej program nauczania. Poza tym, wcześniej też w nas inwestował i na koniec nic z tego wszystkiego nie wychodziło. Więc sytuacja w 2003 roku była taka, że PGAs of Europe praktycznie w ogóle nie chciało z nami rozmawiać. Zaraz na początku kongresu mieliśmy spotkanie, na którym zrozumieliśmy, że naprawdę będziemy mieć pod górkę. Pamiętam, że byłem w lekkim szoku, ponieważ nie miałem pojęcia o takiej sytuacji. Po ciężkim spotkaniu poszliśmy w niezbyt dobrych humorach do baru i zastanawialiśmy się co robić dalej. Marek powiedział, że teraz nic nie wymyślimy, ale spotkamy się na śniadaniu. Tak zrobiliśmy. Rano przy stoliku siedział sam, na uboczu, Chairman of Education – Lief Olson, z którym to właśnie rozmawialiśmy poprzedniego wieczora. Ewidentnie widać było, że chciał samotnie zjeść to śniadanie. Marek oczywiście z miejsca przysiadł się do jego stolika i poprosił, żeby dał nam wskazówki, co musimy zrobić, żeby był z nas zadowolony, kiedy wrócimy za rok. Olson odpowiedział, że to co zaprezentowaliśmy jest dobre, ale teraz musimy zacząć to implementować, bo bez tego znowu nic się nie wydarzy, tak jak wcześniej wielokrotnie miało to miejsce. Były tylko szumne obietnice, a program i tak nie funkcjonował. Marek odpowiedział, że tym razem wszystko zrobimy jak należy i daliśmy mu spokojnie dokończyć śniadanie. Lody natychmiast stopniały. Marek miał właśnie taki dar. To klasyczny przykład jakim był mistrzem negocjacji. Oczywiście nie mieszał się w szczegóły programu szkoleniowego. To była moja rola. Pomagał natomiast w ściąganiu funduszy i wykładowców na szkolenia do Polski. Zaczął się też zajmować turniejami, współpracując na tym polu z Golf 24.

 Jak doszło do tego, że PGA Polska uzyskał status Fully Approved PGAs of Europe?

Cały proces zajął nam siedem lat. Jak już przyjechaliśmy na nasz drugi kongres to PGAs of Europe od razu zauważyło, że tym razem jest inaczej. Mieliśmy wtedy  gotowy cały program, łącznie z materiałami. To wszystko zaczęło mieć ręce i nogi. Oni też to zauważyli. W Polsce było wtedy bodajże 27 osób uczących golfa i wszyscy weszli do programu. Ruszyły szkolenia. Oczywiście musieliśmy przejść też przez proces sprawdzania programu, materiałów i tematów. PGAs of Europe oceniało jak wdrażaliśmy ten program, oceniani byli wykładowcy. Koszty tego wszystkiego pokrywał Ryder Cup Trust Found, załatwiony dzięki Markowi i Ewie. Kiedy już dostaliśmy status Fully Approved, musieliśmy z kolei cały czas walczyć, żeby go utrzymać. Marek był bardzo  dumny z tego wyróżnienia. I słusznie, ponieważ wszystko to zainicjowane zostało w momencie, kiedy obejmował funkcję Prezesa.

Marek miał również swój udział w rozkręceniu sfery turniejowej. Challenge Tour – DHL Wrocław Open z 2008 i 2009 roku, eliminacje w Sierra GC do Omega Mission Hills, czy finał Pro Golf Tour w Toya GC – to wszystko w dużym stopniu były jego dzieła.

Oczywiście, kiedy ruszał Golf 24, Marek blisko z nimi współpracował. Również dlatego, że to oni od 2004 roku organizowali turnieje PGA Polska. Oczywiście nie był on osobą odpowiedzialną za turnieje, ale dobrze wiemy, że pilnował wielu spraw z tym związanych. Uczestnicy wspominają tamte pierwsze turnieje jako super wydarzenia, świetnie zorganizowane i z dużym rozmachem. Raz Marek zorganizował nawet turniej PGA Polska na polu Gut Lärchenhof. To była świetna impreza.

Jak wspominasz go jako golfistę, człowieka?

Rzadko graliśmy wspólnie, ale kilka razy się zdarzyło. Leworęczny, z jednym z najdłuższych swingów świata, trochę jak John Daly. Po prostu chciał grać rekreacyjnie. Nie miał tutaj jakichś wielkich ambicji. Miał za to wielką pasję dla golfa. Jako człowiek wyróżniał się jeszcze jedną cechą, która bardzo mnie ujęła – zawsze pamiętał o urodzinach innych. I to jeszcze w czasach sprzed Facebooka. Dzwonił i pisał do członków PGA z okazji ich urodzin.

 Chyba śmiało można powiedzieć, że był kolorową postacią.

O tak. Absolutnie! Jest o nim mnóstwo anegdot. Marka pamiętają wszyscy. Potrafił walczyć o PGA Polska i polski golf. Był takim katalizatorem, który to wszystko zainicjował. Będzie go nam bardzo brakować.

 

Serdeczne podziękowania dla Ewy Podstolskiej za zgodę na udostępnienie zdjęć.

 

Rozmawiała i napisała: Kasia Nieciak / Golf Channel Polska

Korekta: Angelika Eratowska / PGA Polska