AKTUALNOŚCI

Aktualności

/ Polska

Brakujące ogniwo

Przez ostatnie czternaście turniejów trwała potężna hegemonia graczy amerykańskich na ich rodzimym PGA Tour. Ostatnio tak bardzo 'amerykańsko' było w 1982 roku, kiedy podobna dominacja ciągnęła się aż 15 turniejów.

W tym roku, podczas Valero Texas Open znalazł się wreszcie pewien odważny Szkot, który zakończył aktualną serię. Było to tym bardziej niespodziewane, że Martin Laird ostatnio grał naprawdę fatalnie, próbując poskładać swój rozgrzebany swing, który zaczął remontować we wrześniu. Efekty nie były najlepsze. Podczas ostatnich ośmiu turniejów przez cut udało mu się przejść zaledwie czterokrotnie, a swój najlepszy występ ukończył na 34 pozycji. Miało to zresztą miejsce podczas Arnold Palmer Invitational – tego samego turnieju, który padł jego łupem w 2011 roku - co było do tej pory jego ostatnim zwycięstwem w karierze.

Przystępując do Valero Texas Open zajmował odległą, 161 pozycję w rankingu zarobków. Trzy pierwsze rundy raczej nie zapowiadały rewolucji. Cztery uderzenia straty do prowadzącego Billy Horschela i wyraźnie rozkręcający się Rory McIlroy nie wróżyły najlepiej. Wtedy jednak nastąpiła istna eksplozja formy trzydziestoletniego Szkota. Zaczęło się od pięciu birdiech na pierwszych ośmiu dołkach i na dwunastce, a zakończyło się serią trzech kolejnych na koniec rundy. Fantastyczny wynik 63 uderzeń, wyrównujący dotychczasowy rekord pola TPC San Antonio, pozwolił mu pokonać szalejącego Rorsa (-6!) dwoma uderzeniami oraz Horschela, Furyka i Hoffmana trzema strzałami.

Brawurowa runda finałowa dała mu też w ostatnim możliwym momencie zaproszenie do Masters, w którym wstąpi już trzeci raz z rzędu. Czy po miejscach dwudziestym i pięćdziesiątym siódmym w poprzednich latach tym razem możemy liczyć na prawdziwą niespodziankę ?

Kasia Nieciak