Aktualności
/ Polska
Dziesięć milionów powodów dla których warto lepiej grać w golfa
PGA Polska zrzesza coraz większą grupę instruktorów golfa. Przynależność do tego stowarzyszenia gwarantuje nam, że trener posiada kwalifikacje do nauczania tej przepięknej gry. Dzięki programowi CPD członkowie PGA mogą pogłębiać swoją wiedzę i jeszcze bardziej pomagać zawodnikom w osiąganiu golfowych celów. To może być całkiem przydatne, jeśli celem jest dziesięć milionów dolarów czyli FedEx Cup.
Do 2006 roku sezon PGA Tour nie miał wyraźnej struktury. Po zakończeniu czterech turniejów wielkoszlemowych wszystko już było jasne. Wiadomo było kto zostanie zawodnikiem roku i kto prawdopodobnie wygra Order of Merit (ranking najlepiej zarabiających). Co prawda były jeszcze inne zawody, jednak emocje już nie takie same. Kończący sezon Tour Championship niektórzy nazywali turniejem pokazowym, nagrodą dla czołowej trzydziestki w postaci gwarantowanych pieniędzy. Wzrok fanów sportu za oceanem zwracał się już w stronę ligi NFL , a na starym kontynencie European Tour rodził sobie świetnie odwiedzając kolejne kraje europy. Władze PGA Tour postanowiły z tym skończyć. Golf, jak wszystkie najważniejsze dyscypliny w USA, musi mieć swoje play-offy! Pomysł świetny, tylko jak przekonać zawodników że po ostatnim uderzeniu na PGA Championship jest jeszcze o co grać?
$67.000.000,00 (słownie szcześćdziesiąt siedem milionów dolaraów i zero centów) tyle wynosi pula nagród w czterech turniejach, które decydują o tym kto podniesie puchar FedEx. Do każdego kolejnego przystanku playoffów awansuje coraz mniejsza liczba zawodników. Zaczynamy od 125 w Northern Trust Open, stu przechodzi do Dell Technolgies Championship, siedemdziesięciu gra w BMW Championship, najlepsza trzydziestka walczy o wszystko w Tour Championship. Zwycięzca całego cyklu poza wygranymi z zawodów dostanie dodatkowo $10 milionów. Oczywiście puryści golfa się oburzyli, że żadna suma pieniędzy tradycji nie zastąpi, że historii nie da się kupić. Ci, zapewne nadal grający drewnianymi kijami, panowie mieli rację. Samymi pieniędzmi nie da się nadrobić stu pięćdziesięciu lat zmagań na The Open, ale można stworzyć coś zupełnie innego. Ta gigantyczna kwota przyciągnęła wszystkich najlepszych zawodników na świecie, jednak w 2007 roku zwycięzcą mógł być tylko jeden.
16.09.2007, na pucharze wygrawerowano pierwsze nazwisko: Tiger Woods. Sam zwycięzca na pewno był zadowolony, ale dla PGA Tour to mogło być jeszcze ważniejsze. Pokazali światu że, by zdobyć ten puchar trzeba być najlepszym golfistą planety. Tiger wygrywał jeszcze w 2009 roku, później jego kariera, no cóż... Jednak zdążył pobłogosławić wyścig po FedEx Cup swoim nadludzkim wpływem na golfa. Od tego czasu mieliśmy kilku niespodziewanych triumfatorów cyklu, jednak dla dorastającego w erze Tigera pokolenia golfistów cel był jasny. Nic nie zabierze prestiżu założeniu zielonej marynarki lub podniesieniu Claret Jug, i nic nie zamierza tego zrobić. By wygrać w wielkim szlemie trzeba być najlepszym przez cztery konkretne dni, żeby wygrać FedEx Cup trzeba być najlepszym przez cztery tygodnie. To się najbardziej zawodnikom w tym podoba. Im więcej rund i uderzeń tym mniej przypadków i "szczęście" odgrywa istotną role. Żeby wygrać trzeba się wykazać na różnych polach, w różnych częściach USA, w zmiennej pogodzie. Nie ma innej możliwości, wygra tylko najlepszy.
Playoffy w golfie spisują się na tyle dobrze że inne ligi też wprowadzają podobne rozgrywki. European Tour ma Race to Dubai, Challenge Tour Road to Oman na tym na pewno nie koniec. Jednak FedEx Cup pozostaje niedościgniony pod względem nagród i zawodników których przyciąga. A o prestiżu niech zapewni nas triumfalny okrzyk Rorego McIlroya podczas zeszłorocznego Tour Championship, bo w jego przypadku możemy być pewni że o pieniądze nie chodziło.
Jacek Person