AKTUALNOŚCI

Aktualności

/ Polska

Wacław Laszkiewicz we wspomnieniach

Wacław Laszkiewicz był postacią cudownie kolorową, wspaniałym trenerem, pedagogiem, działaczem sportowym, dla którego nie było rzeczy niemożliwych. Wszyscy go uwielbialiśmy, za poczucie humoru, za wierszyki, za uśmiech, zaangażowanie w nauczaniu młodzieży i dorosłych, za waleczny charakter, pasję, konsekwencję w dążeniu do celu, moc. Promieniowało od niego ciepło i radość z bycia z ludźmi. Pozostawił po sobie poczucie wielkiej straty, ale też mnóstwo wspomnień i miłości.

Poprosiliśmy osoby, które znały Wacława, o napisanie kilku słów wspomnień, anegdot, wierszyków, opowieści, które najlepiej oddają jego charakter i to jaką był osobą. Wspomnienia te są hołdem dla niezwykłego człowieka, którego będzie nam bardzo brakować.

 

Zapraszamy do lektury.

 

Marek Michałowski – Prezes Polskiego Związku Golfa

Wacław Laszkiewicz był wybitnym szkoleniowcem i pedagogiem, zasłużonym dla rozwoju polskiego golfa. Uhonorowany w 2018 roku złotą odznaką Ministra Sportu i Turystyki „Za Zasługi dla Sportu” i równocześnie medalem 25-lecia PZG, za całokształt pracy trenerskiej oraz wkład w rozwój golfa zawodowego. Był człowiekiem czynu – słowa przekuwał w działanie, wykazywał wielkie zaangażowanie i aktywność. Potrafił zachęcać do działania innych, miał wysokie poczucie odpowiedzialności, nie tylko za rozwój golfa juniorskiego w Polsce, ale również za rozwój systemu szkolenia oraz wychowanie kolejnych pokoleń polskich golfistów. Był dydaktykiem, cieszącym się wielkim uznaniem wśród uczniów, rodziców i innych trenerów. Był nieocenioną pomocą dla Polskiego Związku Golfa. Jak sam mówił: „Wizytówką trenera nie jest jego gra czy obecne wyniki sportowe, a osiągnięcia uczniów, których trenuje”. W ciągu ostatnich ośmiu lat jego zawodnicy z Tokar ponad trzydzieści razy stawali na podium indywidualnych mistrzostw Polski, sekcja juniorska zdobyła sześć tytułów, w tym dwa mistrzowskie, a prężnie działający klub wywalczył dwa razy wicemistrzostwo kraju. Spod jego skrzydeł wywodzą się utytułowani obecni zawodnicy, członkowie Kadry Narodowej: Maria Żrodowska, Jakub Dymecki, Filip Kowalski, Maksymilian Biały czy Krzysztof Sosnowski. Pozostawił trwały ślad w historii polskiego golfa, a pamięć o Wacławie będzie towarzyszyć w dalszej pracy Polskiego Związku Golfa.

 

Jarosław Sroka – Prezes PGA Polska

Wacław pozostanie w naszych sercach na zawsze. Fantastyczny, rymujący, zawsze uśmiechnięty kolega, niezmordowany ambasador golfa, charyzmatyczny członek PGA Polska, a przede wszystkim cudowny nauczyciel i wychowawca kilku pułków młodych, najlepszych w kraju golfistów. To niepowetowana strata dla polskiego golfa. Dołożymy wszelkich starań, żeby pamięć o Wacku była pielęgnowana w naszym środowisku, z największym zaangażowaniem i szacunkiem.

 

Marysia Żrodowska – wychowanka Wacława, obecnie studentka William Woods University.

 

Kiedy poznałam Wacława byłam sceptycznie nastawiona do naszej współpracy. Oboje byliśmy uparci i często mieliśmy odmienne zdanie, co do wspólnych treningów, jednak on zawsze znalazł sposób, aby postawić na swoim. Na każdym treningu, kiedy chciałam mu coś powiedzieć, przerywał mi i mówił „smarkulo nie marudź tylko do roboty” albo „nie pyskuj, tylko graj”. Nasze treningi nigdy nie były „normalne”, zawsze sobie ”dokuczaliśmy”, przedrzeźnialiśmy się, a niekiedy nawet krzyczeliśmy na siebie, ale jak to mówił Wacław – „to wszystko z miłości”. Po wspólnych wyjazdach na turnieje i zgrupowania, Wacław stał się dla mnie jak „golfowy” tata. Rozmawialiśmy na wszystkie tematy. Często radziłam się go w trudnych sprawach, a on zawsze wiedział jak mi pomóc i co powiedzieć. Wiele osób zazdrościło mi takiej relacji z trenerem, na którym zawsze mogłam polegać. 

Wacław był wyjątkowym człowiekiem i jestem dumna, że to właśnie on kierował moją karierą golfową. Był również znany jako autor wierszyków, na każdą golfową sytuację. Jednak mało osób może się pochwalić, że to właśnie o nich napisał wierszyk – a ja taki mam! Rodzice się śmieją, że nieźle musiałam mu zajść za skórę, skoro postanowił napisać „rymowankę” właśnie o mnie:

O większego trudno zucha,

Jak Marysia…ma „Kozucha”!

„Ja…nikogo się nie boję, Choćby „Tiger”… to ustoję!!!

Słodki uśmiech …? niewiniątka…? A Jej oczka jak u lwiątka …

Tylko patrzeć jak coś zbroi, kiedy przy niej nikt nie stoi!!!

I wszystkiego dotknąć musi… czy jest coś co Jej nie kusi???

  

Z Wacławem łączyła nas wyjątkowa więź, nigdy nie traktowałam go tylko jako trenera. Był dla mnie przyjacielem, doradcą, psychologiem oraz kimś bliskim, na kim mogłam polegać. Wielu się ze mną zgodzi, że Wacław był trenerem z powołania i był jedyny w swoim rodzaju. Mimo, że nie ma go już z nami, to chcę mu podziękować, nie tylko za to, że pomógł stać mi się lepszym sportowcem, ale za to, że nauczył mnie, jak być lepszym człowiekiem.

 

Krzysztof Sosnowski – wychowanek, członek Kadry Narodowej,  Mistrz Polski Juniorów – Tokary Golf Club

 

Tak trudno mi powiedzieć głośno – BYŁ – Wiem, że trener pozostanie przy mnie, z tym czego mnie nauczył i kim dla mnie pozostał. Trenerem, nauczycielem, przyjacielem. Ile bym dał teraz, aby znów usłyszeć jego: „Nie podrywaj tej głowy gamoniu” . Tak było na początku, kiedy cztery lata temu rozpoczął ze mną ciężką pracę. Setki godzin treningów. Wojskowy rytm, który mnie dopingował do pracy. Wyjazdy na turnieje, rozmowy podczas podróży i długie rozmowy po rozegranych rundach. Po trzech latach mozolnej pracy, nareszcie usłyszałem: „Brawo mój zawodniku, jesteś gotowy”. Mieliśmy tyle planów na nadchodzące lata. Niestety los zadecydował inaczej. 

Jego wierszyki, tworzone na poczekaniu, dopełniały też i moje wesołe wstawki. Bardzo je lubił, doprowadzały go do szczerego uśmiechu. W Tokarach na driving range: ”Krzysiu celuj w lampę, albo nie, bo jak prezes zobaczy to nam obydwu głowy pourywa”. Teraz gdy słyszę, jak ktoś mówi, że znał Wacława dwadzieścia lat, ktoś inny trzydzieści, to tak po prostu im zazdroszczę, że było im dane tyle lat z nim trenować, rozmawiać, śmiać się, że będą mieli tak dużo do wspominania. 

Niesamowite jak dużo mu zawdzięczam, był dla mnie jak ojciec. Uczył mnie nie tylko gry w golfa, uczył mnie życia. Doradzał, pokazywał, uczulał jak radzić sobie ze stresem, jak postępować z ludźmi, jak przyjmować porażki, jak cieszyć się z sukcesów. Najważniejsze, nie odpuszczać. Nigdy nie zapomnę jak powiedział, że nawet jak runda nie pójdzie po Twojej myśli: „Schodź z pola z głową wysoko podniesioną”.

W tej chwili czuję pustkę i przeogromny smutek. Wiem, że trener by tego nie pochwalał, zawsze mi tłumaczył, że są rzeczy, na które nie mamy wpływu. Zapewne powiedziałby: „Do roboty mameluchy, nie ma mazania się, dużo pracy przed nami!” Nie było dnia, abyśmy do siebie nie dzwonili. Składałem raporty, co ćwiczę, z czym jest problem, nad czym musimy popracować. Machinalnie zerkam na telefon… Niestety milczy. W tej chwili mam w pamięci turniej, który zapewne pozostanie ze mną do końca życia.

8 sierpnia, na moje osiemnaste urodziny, trener przyjechał do Sand Valley. Byłem na osiemnastym dołku. Z daleka zobaczyłem jego postać. Schodziłem z pola z głową wysoko podniesioną. Wygrałem. W ręku trzymał swój putter, z którym nie rozstawał się od 20 lat. Popatrzył na niego, kazał mi wyciągnąć dłonie i położył go na nich. „To jest mój prezent dla ciebie, z nim zawsze wygrasz. On doprowadzi Cię na szczyty, pamiętaj jednak, musisz być silny, bardzo silny.”

Trenerze, mój przyjacielu, zawsze będziesz w moim sercu, moją karierę i sukcesy dedykuje Tobie. Dziękuje Ci za wszystko. Bardzo Cię kocham.

 

Karolina Kulczykowska – asystentka trenera Laszkiewicza

Wacława Laszkiewicza poznałam niespełna 20 lat temu. Trener, bo tak się do Wacława zawsze zwracałam, nauczył mnie w życiu wiele. Począwszy od gry w golfa, przez podejście i cierpliwość do uczniów, kończąc na ogromnej lekcji radzenia sobie w życiu ze wszystkimi jego trudami i chorobą włącznie. Jestem Trenerowi ogromnie wdzięczna, że mogłam zostać Jego asystentką i czerpać od Niego wiedzę. Powierzył mi prowadzenie swoich mediów społecznościowych i organizację wyjazdów szkoleniowych. Wierzył w to na tyle mocno, że otworzyłam golfowe biuro podróży, a wyjazdy z Trenerem cieszyły się dużym uznaniem.

Był Człowiekiem wyjątkowym. Nie znam nikogo innego, kto w równie łatwy sposób zarażałbym ludzi miłością do golfa. Chciał docierać z golfem wszędzie, gdzie się dało. Organizował kursy dla mężczyzn, kobiet, osób z niepełnosprawnościami, młodych i tych bardziej doświadczonych. Gdy tylko były potrzebne dofinansowania na sprzęt, lekcje czy wyjazdy dla drużyny, zawsze udawało mu się pozyskać sponsorów. Z każdym potrafił rozmawiać w sposób otwarty, pełen sympatii i ze swoim niebywałym poczuciem humoru. Był wiecznie pogodnym, ciepłym i uśmiechniętym Człowiekiem.

Wierszyki wymyślał na poczekaniu, przy obiedzie i w samolocie. „Kto ma kury… ten ma jajka! Kto ma pszczoły… ten ma miód! A gra w golfa … to jak bajka, bo się może zdarzyć… cud!!!” Mottem Trenera było: „Wszystko co najpiękniejsze jest dopiero przed nami.” Ono, wierszyki i ogrom wspomnień zostaną ze mną na zawsze! Cieszę się, że miałam przyjemność mieć takiego Trenera i Przyjaciela! Do zobaczenia Trenerze

 

Michał Karczmarczyk – wychowanek, obecnie trener PGA Polska

 

Z Wacławem poznaliśmy się koło 2002 roku. Obaj byliśmy wtedy na początku naszej golfowej podróży. Niedługo potem został moim trenerem i zaczęły się pierwsze wspólne wyjazdy na turnieje z cyklu, wtedy nazywanego, Audi Pro-Am Tour. Zawsze jak go ogrywałem, nazywał mnie zasrańcem

Nigdy nie spodziewałem się, że można się cieszyć z takiego przezwiska, ale Wacław mówił je w taki sposób, że tylko na to czekałem. Znaczyło to w końcu, że coś mi się udało. W późniejszych latach wciąż zdarzało mi się prosić go o radę, nie zawsze były to już rady techniczne, związane ze swingiem, a część z nich nie miała nic wspólnego z golfem. Stąd wzięło się moje przeświadczenie, że dobry trener, to ktoś więcej niż osoba, która wyprostuje Twojego slice’a. Wacław pomógł mi zrobić moje pierwsze kroki w zostaniu instruktorem i cieszę się, że to właśnie on był dla mnie przykładem.

 

Filip Naglak – trener, wykładowca i członek zarządu PGA Polska

 

Z Wackiem pierwszy kontakt miałem chyba w 2003 roku, podczas zebrania tworzącej się nowej PGA Polska, w Krobielowicach. Myślałem, że jest prawnikiem, gdyż wszystkie sprawy statutowe były kierowane do niego. Przez wszystkie lata naszej wspólnej pracy w zarządzie, wszelkie gorące dyskusje Wacuś ucinał jednym zdaniem: „Przeczytajcie co jest napisane w statucie”… i było po dyskusji. 

Wacek hurtowo dostarczał reprezentantów kadry. Zawsze podczas naszych trenerskich spotkań, na zgrupowaniach kadry PZG,  podpytywałem go o wojskowe eskapady, chcąc wyciągnąć pikantne szczegóły jego misji. Zaprzeczał wszystkiemu, aczkolwiek dobrze mi znany  „szelmowski” uśmiech i błysk w oku, dawały do zrozumienia, że czasami było zapewne zupełnie inaczej niż to relacjonował.

 

Adam Mitukiewicz – niegdyś członek zarządu, aktualnie trener PGA Polska.

„Golf to niekończąca się zabawa,

jednak przyszła pora na Wacława…”

Adam Mickiewicz, od którego wiele nie różnię się nazwiskiem, a imieniem wręcz wcale, napisałby o Wacku rymowanym trzynastozgłoskowcem. Ja do tego nie mam talentu, jednak krótki wierszyk Wackowi się należy. 

Wacław często uczestniczył w spotkaniach zarządu PGA Polska, jako tzw. głos doradczy. W pewnej chaotycznej dyskusji, gdzie zdania były podzielone, jeden z członków zarządu powiedział „Wacku, ale przecież nie jesteśmy w wojsku”. Riposta była krótka – kilka uderzeń pięścią w stół i odpowiedź „to jest k*** wojsko!”  

Kram Junior Open. Nad chaosem biura turniejowego próbuje zapanować dyrektor Maliszewska, lekko nie jest. Wchodzi Wacław, który zaczyna prawić komplementy Mali, odnośnie jej zaangażowania, mimo niewdzięcznej pracy. Ja niewiele myśląc, a jeszcze szybciej mówiąc „A właśnie Mali mówiła, że gdybyś Wacku był o jeden dzień młodszy, to kto wie, kto wie…” Wacek mruży oczy, jakby miały to być moje ostatnie słowa, po czym uśmiecha się od ucha do ucha, kręci wąsa i wychodzi z klasą. 

Takich sytuacji i historii było całe mnóstwo. Każdego, kto choć raz miał przyjemność zamienić zdanie z Wacławem, spotkał ogromny zaszczyt. Większość pewnie nie zdaje sobie z tego sprawy, ale takich ludzi już praktycznie nie ma. Klasa, pasja, determinacja, uśmiech i życzliwość w takich szalonych dawkach, są niestety niespotykane w dzisiejszych czasach. 

Wacław to niezwykle silny charakter. Bitwę na ziemi, niestety, przegrał. Ale jestem przekonany, że gdziekolwiek teraz jest – rozprawi się z całym złem, które Go od nas zabrało. 

 

Wojtek Waśniewski – Dyrektor edukacji i członek zarządu PGA Polska, członek Rady Trenerów PZG, dyrektor rozwoju wiedzy Confederation of Professional Golf

 

Wacława miałem zaszczyt bliżej poznać stosunkowo niedawno, podczas wspólnej pracy nad kwalifikacjami trenerskimi, na początku 2019 roku. Jego zaangażowanie w szkolenie i rozwój zawodników było bardzo widoczne. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę, jak dużo energii i czasu poświęcał na pracę dla golfa. Tylko przez te ostatnie trzy lata byliśmy w regularnym kontakcie i intensywnie współpracowaliśmy nad wieloma projektami, choćby właśnie tworzenia kwalifikacji i nowego systemu edukacji trenerów golfa, wsparcia pracy Zarządu PGA Polska („Z głosem doradczym…”), aktualizacji statutu i kodeksu etyki PGA Polska, współtworzeniu Rady Trenerów PZG, rozwoju Narodowego Programu Rozwoju Juniorów, opiniowania programów szkoleniowych czy współprowadzenia kursów dla asystentów instruktora golfa.

Nie zapomnę, gdy spotkaliśmy się w Warszawie, na spotkaniu w sprawie kwalifikacji. W ciągu dnia nie zdążyliśmy jednak omówić jakiejś kwestii, związanej z Radą Trenerów. I choć już miałem jechać na pociąg do Szczecina, Wacław pokręcił swoim wąsem i powiedział: „Musimy to dzisiaj załatwić… Odwiozę cię samochodem do Szczecina. Bez dyskusji!”. I tak też się stało, choć Szczecin zdecydowanie nie jest na trasie z Warszawy do Cetniewa, gdzie wówczas jechał Wacław, na zgrupowanie kadry wojewódzkiej, dyskusji nie było i opracowaliśmy dokument w aucie. Na szczęście udało się go dokończyć przed Poznaniem, gdzie Wacław mnie wysadził, ale był w pełni gotowy zamienić 5-godzinną trasę na 10-godzinną, byle zrobić dobrą robotę…

Dla mnie osobiście Wacław był niesamowitym wsparciem, mentorem i kolegą, z jednej strony korzystającym ze swojego potężnego doświadczenia, jednocześnie będąc w pełni ceniącym i otwartym na nowe pomysły i zdrową dyskusję. Lubił mówić: „Nie upieram się, rozmawiamy!”. Szczęśliwie część ze wspólnych zadań realizowana była w ramach wyjazdów, w trakcie których mogłem zanurzyć się we wspaniałych opowieściach i anegdotach z bogatego życiorysu Wacława, od młodości w Opolu, przez kariery wojskowe i sportowe, aż po historie golfowe.

O swoich golfowych wychowankach, najlepszych zawodnikach w kraju, opowiadał jak o własnych dzieciach, przeżywając ich sukcesy i porażki, nie tylko te sportowe, ale i osobiste. Równie szczęśliwie Wacław z chęcią dzielił się swoim potężnym doświadczeniem organizacyjnym i sportowym, ze studentami Akademii PGA Polska, prowadząc zajęcia z zakresu zarządzania w sporcie, organizacji wydarzeń, organizacji szkolenia i nauczania golfa. Były one bardzo dobrze oceniane i wyraźnie wpłynęły na profesjonalizację kadry szkoleniowej, pracującej w golfie.

Pożegnaliśmy mentora, którego zaangażowanie i niewątpliwy autorytet miał nieoceniony i niezastępowalny wpływ na polski golf amatorski i zawodowy. Pozostaje nam pielęgnować pamięć Wacława i inspirować się jego zaangażowaniem i włożonym sercem, we wszystko co robił.

„Do roboty! Działamy!!!”

 

Filip Kowalski – wychowanek

 

Wacław towarzyszył mi od pierwszego dnia na polu golfowym. Pamiętam moje pierwsze z nim spotkanie, jego zapał i radość, którą sprawiało mu nauczanie gry w golfa. Przez 15 lat naszej znajomości nic w tej kwestii się nie zmieniło. Każdy dzień w Tokarach był dla niego “misją” zarażania golfem kolejnych osób. Z jednej strony uśmiech i ciepło, które od niego biło, a z drugiej elementy “wojskowego” wychowania, które uwielbiał wprowadzać do szkolenia. Był dla mnie nie tylko trenerem ale też mentorem i po prostu przyjacielem. 

W mój rozwój włożył całe swoje serce, czas i energię i nie jestem w stanie opisać słowami, jak wdzięczny za to jestem. Nigdy nie ukrywał swojego zamiłowania do poprzednich sportów, które uprawiał. Dzielił się z nami tymi pasjami. Zabierał nas na strzelnicę oraz na obozy sportowe do Cetniewa. Bardzo miło wspominam te wyjazdy.

Pamiętam, jak siedem lat temu trenowałem z Wacławem na putting greenie w Tokarach. Było to kilka dni przed ważnym turniejem i moje puttowanie było wtedy na kompletnym dnie. Próbowaliśmy coś wymyślić, ale godziny spędzone na treningu nie przynosiły żadnych efektów. Po kolejnym nietrafionym przeze mnie puttcie, Wacław poszedł do swojej torby golfowej i wyciągnął puttera. Powiedział, że na moje ówczesne puttowanie jedynym lekarstwem będzie magia. Wręczył mi swojego puttera i powiedział, że jest “zaczarowany”. Oczywiście, każdy golfista wie, że używanie kija innej osoby, natychmiast rozwiązuje wszystkie problemy techniczne i poprawia skuteczność przynajmniej dziesięciokrotnie. Tak też było w tej sytuacji, a zaczarowany kij, który od niego dostałem, używam do dzisiaj i będę używał dopóki nie dołączę do niego w golfowym niebie.

 

Kuba Dymecki – wychowanek, student William Woods University

 

Wacław był bardzo dobrym człowiekiem. Jak prosto to nie brzmi, było bardzo dużo elementów, które składały się na to, żeby tak o nim powiedzieć. Był niezwykle pomocny i nie było takiej sytuacji, z którą miałem problem, a on by mi w niej nie pomógł. Zawsze pozytywny, patrzył na świat z perspektywy, że przecież zawsze jest wyjście, z każdej, nawet najtrudniejszej, sytuacji.

Poznaliśmy się 14 lat temu, na symulatorach w Tokarach, kiedy miałem osiem lat. Od tego czasu Wacław był ważną osobą w moim golfowym rozwoju. Myślę, że jeszcze ważniejsze  było to, ile mnie nauczył o życiu poza golfem. Wszystkie wspólne wyjazdy były nie tylko dobre pod względem golfowym, ale także ważne w aspektach życiowych. Każda wspólna lekcja miała wpływ na to, jak teraz postrzegam golfa. Zawsze był bardzo kontaktowy, żartował sobie z nami i nie było takiej rzeczy, o której nie mogliśmy z nim pogadać.

Często mawiał: „do roboty szczyle!” 

Był świetnym organizatorem i nieustannie szukał sponsorów dla naszej tokarskiej grupy juniorów. Byliśmy na kilku wyjazdach golfowych na Wyspach Kanaryjskich i to mocno pogłębiało nasz kontakt. Zawsze miał milion nowych pomysłów na golfa. Był bardzo wspierający i życzliwy, o każdej osobie wypowiadał się pozytywnie i w każdym znajdował coś pozytywnego. Był niezwykłym człowiekiem.

 

Tomek Gajewski – wieloletni członek reprezentacji Polski. Wicemistrz Polski juniorów – 2010. Mistrz Polski 19-34 – 2012. Mistrz Longest Drive ze Służewca. Oczko w głowie Trenera Laszkiewicza

  

Jak to się wszystko zaczęło? Jak poznałem Wacława? Nie miałem na to większego wpływu, ponieważ to mój ojciec, zarażony golfem przez przyjaciół z Belgii, zabrał mnie, 13 – letniego chłopca, na pole do Tokar, nieopodal Gdańska. Tata, zainteresowany nauczeniem syna kolejnego sportu, wysłał mnie do lokalnego trenera, dobrze znanego z perfekcyjnego podejścia do początkujących graczy, głodnych wiedzy i nie bojących się wyzwań i wojskowej musztry. Wtedy po raz pierwszy się spotkaliśmy. Trafiłem pod skrzydła konkretnego, zawsze uśmiechniętego i bardzo wymagającego trenera. 

Niezbyt wyraźnie pamiętam swoje początki, jednak pamiętam to, że bez niego to wszystko by się nie udało. Jego zamiłowanie do dyscypliny spodobało się mojemu ojcu, ponieważ w takiej właśnie dyscyplinie mnie wychowywał. Bardzo szybko znajomość ta przerodziła się w bezwarunkową przyjaźń i opiekę nade mną. Spędzaliśmy ze sobą więcej czasu niż, co jest bardzo wysoce prawdopodobne, ze swoimi rodzinami. Codzienne treningi w sezonie, wyjazdy, turnieje. Nie boję się przyznać, że była to duża część mojego wychowania. Poza sezonem treningi siłowe, strzelnica, psycholog sportowy. Byłem prawdopodobnie pierwszą osobą, korzystającą z takiego treningu, wśród swoich znajomych, współgraczy i rywali. Wszystko dzięki niepohamowanemu uporowi, oczywiście w najlepszym tego słowa znaczeniu, mojego wspaniałego Trenera. W niecałe dwa lata od pierwszego machnięcia kijem golfowym, doprowadził mnie do Kadry Polski i wychował na, choć nie mnie to oceniać, porządnego człowieka. Wszyscy nazywali mnie jego oczkiem w głowie. Pierwszym, ale oczywiście nie ostatnim. Po moim odejściu od codziennych treningów w klubie w Tokarach i rozpoczęciu treningów z zagranicznymi trenerami, byli kolejni. Można mówić, że wszyscy bardzo utalentowani, ale czy to przypadek, że spod ręki tego samego Trenera? Nie sądzę. Byliśmy jak golfowe siły specjalne pod nowym kolorem „beretów”. Wszyscy wdzięczni Wackowi za wychowanie i miłość do sportu. Każdy z nas był swego czasu mistrzem. Bo takiego Mistrza mieliśmy za wzór…

 

Max Biały – wychowanek

Trener był wspaniałym człowiekiem. Zawsze można było na niego liczyć. Jego zaangażowanie spowodowało rozwój wielu golfistów i całego klubu Tokary. Na pewno będzie nam brakować jego osoby na polach golfowych w całej Polsce.

 

Maksym Powszuk – wychowanek, mały Predator polskiego golfa

 

Trener Wacław był moim pierwszym trenerem, z którym zacząłem swoją golfową przygodę. Miałem wtedy 5 lat. Był nie tylko moim trenerem, ale też osobą, na którą mogłem zawsze liczyć, nawet poza polem. Potrafił mnie wesprzeć w trudnych chwilach i zmotywować do gry. Czasami zdarzało się tak, że mama dzwoniła do trenera kiedy rozrabiałem za bardzo w domu. Rozmowa z nim zawsze działała.

Gdy odbywały się turnieje w Sobieniach drużyna z Tokar oraz trener rezerwowali nocleg w tym samym miejscu, w którym mieszkałem ja i moi rodzice. Bardzo miło wspominam ten czas, gdyż spotykaliśmy się wszyscy wspólnie na wieczornych kolacjach i rozmawialiśmy o golfie i nie tylko. Najśmieszniej trener zwracał się do mojej młodszej siostry Olivki, „Ty kozo „ albo „Smarkulo”. Będzie nam go bardzo brakować. Turnieje w Polsce bez trenera Wacława, który zawsze był obecny i obserwował nas, grających na polu, już nie będą takie same. Dziękuję trenerze, że jako pierwszy we mnie uwierzyłeś i rozpaliłeś moją pasję do golfa.

 

 

Wielkie podziękowania dla wszystkich, którzy napisali swoje wspomnienia i przesłali pamiątkowe zdjęcia.

 

Dziękujemy za zdjęcia również: Bożenie Sosnowskiej i Adriannie Miotk.

 

Pomocna dłoń: Angie Eratowska PGA Poslka

 

Pomysł i realizacja: Kasia Nieciak Golf Channel Polska